Pińsk – wśród błot i moczarów (1)

Równo 100 lat temu, w lutym 1921 r. władze odrodzonej Polski utworzyły województwo poleskie. Na jego stolicę wybrano Pińsk i gdyby nie jedno pechowe wydarzenie, miasto to zapewne pełniłoby swą zaszczytną funkcję do końca II niepodległości – o czym warto pamiętać w tygodniu, w którym przypada 11 listopada.

Ciekawostka nr 1. Jeśli wziąć do ręki jakikolwiek rodzimy atlas historyczny, powinna znaleźć się nim mapa ukazująca Rzeczpospolitą Obojga Narodów u szczytu potęgi terytorialnej, czyli – bez wdawania się w szczegóły – na przełomie 2. i 3. dekady XVII wieku. I wnet okaże się, że geometryczny tego wielkiego państwa przypadał w okolicach Pińska właśnie. Miasta, które nie tylko że nie znajduje się pośrodku współczesnej Polski, ale w ogóle do niej nie należy. To nie jest resentyment – to przyczynek do rozważań, jak niewiele w sensie terytorialnym dzisiejsza Rzeczpospolita ma wspólnego ze swoją pierwszą inkarnacją, zarówno na wschodzie, skąd się wyniosła, jak i na zachodzie – dokąd przybyła.

Ciekawostka nr 2.  Ze względu na swoje centralne położenie, leżący u ujścia Piny do Prypeci Pińsk wydawał się naturalnym kandydatem na stolicę województwa poleskiego, a nawet w pewnym sensie, ze swoim bagienno-błotnym  entourage – jego kwintesencją. Pech chciał, że jeszcze w tym samym, 1921 roku, w sierpniu, ogromny pożar strawił ok. 1/3 substancji miasta. Pińsk stał się niezdatny, by pełnić wyznaczoną mu rolę i w efekcie stolicę województwa przeniesiono do Brześcia. I o ile na zmianie tej skorzystała np. społeczność pobliskiego Kobrynia, o tyle mieszkańcy spod  Dawidgródka musieli w sprawach urzędować przemierzać województwo w całej jego długości.

Ciekawostka nr 3. W marcu 1932 w domu przy ul. Błotnej 43 na świat przyszedł Ryszard Kapuściński, jeden z najwybitniejszych i najbardziej rozpoznawalnych w świecie polskich twórców literackiego reportażu, od tytułu jednej z książek nazywany cesarzem tegoż gatunku. Swoje wspomnienia związane z poleską mikroojczyzną – w tym z wkroczeniem Sowietów w roku 1939 – zawarł w pierwszej części bardzo sprawnie, choć nieco powierzchownie napisanego Imperium. Odwrotnie niż Stanisław Lem, wygnaniec ze Lwowa, który za żadne skarby nie chciał odwiedzić rodzinnego miasta (twierdził, że przynależy ono zamkniętej na głucho przeszłości), Kapuściński do Pińska wracał.

CDN

Kłopotliwa rekonstrukcja

4 listopada zakończył się pierwszy etap odbudowy tzw. Starego Zamku w Grodnie – budowli, której dzieje sięgają wielkiego księcia Witolda, a nawet czasów jeszcze wcześniejszych. Rezultat nie wszystkim przypadł do gustu.

Stary Zamek w Grodnie nie odegrał tak znaczącej roli, co Zamek Nowy – miejsce ostatniego sejmu Rzeczpospolitej oraz zatwierdzenia II rozbioru. Z kolei legenda, jakoby żywota dokonał tu Stefan Batory, nie znajduje jednoznacznego potwierdzenia w źródłach. Niektórzy historycy uważają, że śmieć dosięgła króla w tzw. Batorówce (ob. ul. K. Marksa 1).

Mimo to stara grodzieńska warownia nie zawsze stała na uboczu historii. Za panowania Jana III Sobieskiego (1674-1696) w jej murach odbyły się trzy sesje sejmu walnego, czyli ogólnokrajowego. Ale nie to jest chyba najważniejsze, tym bardziej, że dwa z nich zostały zerwane, jeden jeszcze przed wyborem marszałka – więc nie bardzo jest się czym chwalić.

Tym, co bardziej może, niż wydarzenia dziejowe, podniosłoby wartość architektoniczno-estetyczną zamku jest – tym razem jak najbardziej historyczna – pamięć obiektu utrwalona na dawnych, XVII- i XVIII-wiecznych ilustracjach ukazujących go w pełnej krasie, nadszarpniętej dopiero adaptacją budowli na rosyjskie koszary.

I tu właśnie zaczyna się problem, ponieważ zdaniem części środowiska naukowego, rekonstrukcja, zrealizowana wg. projektu Uładzimira Baczkowa, do udanych nie należy. Jak powiedział historyk, dr Andrej Czerniakiewicz, odtworzony fragment przypomina „zamek z bajki, stworzony dzięki wyobraźni współczesnych architektów”.

Jednym z  koronnych argumentów przeciwko projektowi ma być niewłaściwa forma hełmu nad bramą wjazdową. Ale jeśli porównać jej obecny kształt z pierwowzorem z ryciny T. Makowskiego z roku 1600 – trudno doszukać się większych różnic. Kamień obrazy stanowi również propozycja budowy nieoryginalnego pomieszczenia gospodarczego.

A teraz przypowieść… na czasie. Komu wydaje się, że słuchając najlepszych nawet uczestników Konkursu Chopinowskiego, obcuje z prawdziwą XI-wieczną muzyką, ten jest w błędzie. Z jednego prostego powodu: Chopin prezentował swe utwory na zupełnie inaczej od dzisiejszych Steinwayów, bardziej „klawesynowo”, brzmiących fortepianach Pleyela.

Może zatem nie należy się zżymać, że Zamek Zamkowi nieidentyczny… I z pogodną rezygnacją przyjąć do wiadomości, że nie podobna dwa razy wejść do tej samej rzeki…

DSK

Apetyty białoruskich patriotów w roku 1918

Gdyby narysować kontur współczesnej Białorusi, większość Polaków nie miałaby problemu z przypisaniem go do państwa. Jeśliby naszkicować granice BSRS w okresie od jesieni 1939 do lata 1941, zapewne z miejsca poprawnej odpowiedzi udzieliliby mieszkańcy Podlasia. Mieszkańcy innych regionów Polski niezainteresowani historią mogliby niedowierzać, że Białoruś na zachodzie zaokrągliła się o Białostocczyznę. Jednak zważywszy identyczność granic na innych odcinkach, prawdopodobnie również rozpoznaliby państwo jako takie.

Ale gdyby pokazać rodakom – znowuż: nierozmiłowanym w lokalnych dziejach – bezkontekstowy kontur tegoż kraju w kształcie wymarzonym przez rząd efemerycznej Białoruskiej Republiki Ludowej w roku 1918 – zaczęłyby się schody (zob. ilustracja)

Postulowany zasięg terytorialny Ruthenii Alby nie przypomina niczego, co znane jest z historii, nawet Wielkiego Księstwa Litewskiego – chyba że na południu, gdzie naturalną granicę stanowią bagna Prypeci. Ale już na przykład wżer w arcypolskie Podlasie nie opiera się o granicę między WKL a Koroną – obowiązującą notabene tylko do Unii Lubelskiej, a więcej do roku 1569. Jaka zatem jest podstawa owej, z polskiego punktu widzenia kluczowej, demarkacji?

Jeśli dobrze przypatrzeć się mapie, widać że oprócz granic państwowych – najgrubiej rysowanych – takim samym zresztą systemem kresek i kropek, co dzisiaj – widzimy również obwiedzione czerwienią, ale nieco cieńsze, linie demarkacyjne, jak gdyby drugiej kategorii. To granice dawnych rosyjskich (generał)guberni: wileńskiej, mińskiej, mohylewskiej, etc. Widać na przykład, że Białoruscy niepodległościowcy roku 1918 życzyli sobie przyznania guberni witebskiej, ale bez Rzeczycy, zdominowanej przez ludność łotewską, polską i rosyjską, ale niekoniecznie litewsko-białoruską.

Z dzisiejszego punktu widzenia szokować może żądanie Wilna i Smoleńska. Co do pierwszego pamiętać należy, że ówczesna pamięć i poczucie łączności z dawnym WKL było bardziej dosłowne niż dzisiaj. Nie wyobrażano sobie nowego – starego państwa bez historycznej stolicy. Smoleńsk? Jest i dla tego miasta historyczne uzasadnienie. Zdobył je Witold w roku 1404, utracił Zygmunt stary w 1514, odzyskał Zygmunt III w 1611, a na dobre przegrał Jan II Kazimierz w 1654, co daje w sumie 153 lata przynależności do WKL.

Z minimalnym oburzeniem można and Wisłą potraktować białoruskie roszczenia do Dyneburga w Łatgalii – krainy stanowiącej wspólną własność Korony i Litwy. Uprzejmość nakazywałaby zapytać stronę polską, czy zgadza się na rezygnację ze swoich udziałów w tej ziemi.

DSK

Jak czytać „białoruski” raport WCIOM?

22 X, przy pomocy tzw. przecieku kontrolowanego, władze FR opublikowały wyniki badania opinii publicznej przeprowadzonego w lipcu br. na Białorusi. Jeśli przyjąć, że są one prawdziwe lub zbliżone do prawdy, wynika z nich że większość tamtejszego społeczeństwa wciąż domaga się (ewolucyjnej) zmiany kształtu życia zbiorowego.

Jak wiadomo powszechnie, istnieją zasadniczo dwa typy sondaży. Jedne prowadzą do rozpoznania rzeczywistości i są zamawiane np. przez partie polityczne na użytek wewnętrzny. Drugie służą perswazji grupy, którą perswadujący chce pozyskać. Pytanie, z którym typem badania opinii publicznej mamy do czynienia w przypadku „białoruskiego” badania WCIOM(Всероссийский центр изучения общественного мнения)?

Poparcie Białorusinów dla wybranych głów państw, fot. Twitter

Stawiam roboczą tezę, że jest to badanie prawdziwe albo do prawdy zbliżone. Po pierwsze dlatego, że jego wyniki są na rękę Kremlowi – ale bez efektu komicznego. Wynika z nich, że zarówno Rosja, jak i rosyjski przywódca cieszą się na Białorusi relatywnie dużym zaufaniem – odpowiednio 54 i 40% głosów pozytywnych. Jednocześnie pokazują ogromne rozczarowanie Joe Bidenem – 23% przy 29% opinii negatywnych i 41% „neutralnych”.

Po wtóre wyniki rosyjskiej „sondażowni” nie odbiegają rażąco od efektów badaniach prowadzonych na zlecenie zachodnich organizacji monitorujących  respektowanie praw człowieka, nastroje społeczne, etc. W ten sposób badania WCIOM zyskały dodatkową wiarygodność. Zakwestionować będzie je tym trudniej, że zostały wykonane na polecenie kraju stowarzyszonego w formule ZBiR (Związek Białorusi i Rosji).

Popularności zagranicznych polityków towarzyszy pragnienie zmian. Wskaźniki są tutaj niezwykle wymowne, bowiem aż 76% ankietowanych domaga się reform ekonomicznych (przy 2% sprzeciwu), a 66%, czyli 2/3 społeczeństwa opowiada się za powstaniem nowych partii politycznych – co pozostaje w zgodzie z 57%- poparciem dla przejścia od systemu prezydenckiego do parlamentarnego.

Oczywiście należy porzucić wszelkie złudzenia w sprawie intencji rosyjskiego MSZ-u, który badanie zlecił. Nie chodziło o chwalebne poszukiwanie prawdy, ale o wywarcie nacisku na władze w Mińsku, by te zintensyfikował proces integracji z Rosji i – co się z tym wiąże – delegowały swoje kompetencje do Moskwy. Traf zrządził, że prawda wystarczyła do osiągnięcia zamierzonego celu.

DSK

Wielkie sprzątanie polskich cmentarzy

Przedstawiciele lidzkiego oddziału ZPB wraz z rodzinami, jak co roku, zaangażowali się w dzieło pielęgnacji okolicznych polskich mogił.

Lida – miasto rejonowe (powiatowe), blisko granicy z Litwą. Przynależy do tzw. pasa polskości ciągnącego się od Białostocczyzny po Dyneburg na Łotwie. W przeszłości było to miejsce zderzenia prawosławnego żywiołu Białej Rusi z litewskim katolicyzmem, co w efekcie zaowocowało szybszą, niż gdzie indziej na wschód od Korony polonizacją. Jeszcze przed wojną w rzeczonej Lidzie 4 na 5 ludzi mówiło po polsku.

Dzisiaj odsetek ten jest nieco niższy i wynosi 40%. Jeśli jednak mowa o grobach sięgających w przeszłość nawet XIX wieczną – nie będzie zaskoczeniem, że ziemia ta gęsto pokryta jest polskimi nekropoliami – zgodnie z tamtym, dwukrotnie wyższym wskaźnikiem. W minionym tygodniu, w związku ze zbliżaniem się Dnia Zadusznego, nie zważając na niebezpieczeństwa, Polacy z Lidy i okolic nie szczędzili trudu, by na cmentarzach zapanował porządek.

Akcja objęła nekropolie w Lidzie (słynny Cmentarz Lotników!), Wawiórce (gdzie do 1987 r. spoczywał Jan Piwnik „Ponury”), Niecieczy, Wasiliszkach, Jeziorach, czy Surokontach. Nie ograniczono się do wyrzucania śmieci i dawno wypalonych zniczy, ale zgrabiono również zwiędłe liście i wyrównano ziemne partie nagrobków, etc. Efekty widać na poniższych zdjęciach – publikowanych dzięki uprzejmości portalu ZPB znadniemna.pl

DSK

I do tego jeszcze koronawirus…

Myśląc Białoruś,  ma się przed oczami kraj, by tak rzec, wszechstronnie umęczony. Liczne elementy składają się na ten obraz – i chyba również na rzeczywistość autentyczną. Wśród nich można wymienić niski poziom zamożności, ograniczanie swobód obywatelskich, czy brak życiowych perspektyw. 

Ostatnimi czasy do powyższych dołączyła – jak miało to miejsce na całym świecie – pandemia SARS-CoV-2. W tym momencie sytuacja wirusologiczna na Białorusi  – definiowana jedynie w oparciu o oficjalne komunikaty – przedstawia się gorzej, niż chociażby w sąsiedniej, ponad dwukrotnie gęściej zaludnionej Polsce. Mimo to rządzący mówią o „ostrożnym optymizmie”. Liczby? Według oficjalnych komunikatów dzienna liczba zachorowań nieznacznie tylko przekracza 2 tys., z czego zgonów notuje się kilkanaście.

Jak utrzymuje  niezależny białoruski dziennikarz Denis Kazakiewicz, liczby te są wyssane z palca.  Na swoim profilu Twitterowym pokazuje mocny argument w postaci karty zgonów, która wyciekła z jednego z białoruskich szpitali. Widnieją na niej nazwiska dziewięciu osób. Wszystkie zmarły w dniu, kiedy na całej Białorusi koronawirus zabrał oficjalnie 17 istnień. Jak łatwo policzyć –  żeby rachunek ten był matematycznie prawdopodobny, w całym kraju musiałby się znajdować w sumie dwa szpitale.

Są też inne niepokojące doniesienia. Jak informuje portal Chartyja97, w ramach walki z SARS-CoV-2 sięgnięto do głębokich rezerw kadrowych w postaci studentów ostatniego roku medycyny. Owszem, w Polsce taka sytuacja również miała miejsce, ale… działo się to w czasie narastania trzeciej fali pandemii, czyli wiosną br., kiedy dziennych zakażeń odnotowywano na poziomie 20 tysięcy i więcej.

Na domiar złego, jak można dowiedzieć się na stronie internetowej Biełsat, w każdej chwili może zabraknąć tlenu, będącego jednym ratunkiem dla osób przechodzących chorobę w ciężkiej postaci. Jak mówi rozmówca portalu, internista w jednym z mińskich szpitali: „brakuje punktów poboru tlenu. Dlatego niektóre nieciężkie przypadki są przyłączane do jednego punktu. Więc jeśli obu się pogorszy, to trzeba albo szukać innego punktu, albo odłączyć kogoś, kto nie jest tak krytyczny. By cały tlen szedł do jednego pacjenta”.

Miary nadwyrężenia systemu opieki zdrowotnej dopełniają przesunięcia w transporcie. Z jednej strony, z powodów kadrowych,  kierowcy autobusów mieli zostać przekierowani do pracy w ambulansach, z drugiej białoruska milicja – będąca oczkiem w głowie władz – została poproszona o przekazanie pewnej liczby samochodów na potrzeby ratownictwa medycznego (przypadek taki został odnotowany w Homlu).

Reasumując: wiele wskazuje na to, że władze w Mińsku nie radzą sobie z czwartą falą pandemii. Samo w sobie nie musi to być niczym nadzwyczajnym. Wszyscy pamiętamy medialne migawki z Lombardii, z roku 2020. Miało się wówczas wrażenie, że jeszcze chwila, a tamtejszy system służby zdrowia po prostu pęknie – rozleci się, niczym domek z kart. W obliczu aktualnej sytuacji na Białorusi należy ubolewać, że kraje, którym powodzi się lepiej i które mają pewną nadwyżkę kadrowo-sprzętową nie mogą jej przyjść z pomocą.

fot. Coronavirus in Belarus / BelTA

Wolność dla Andżeliki Borys i Andrzeja Poczbuta

Już prawie siedem miesięcy prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys oraz dziennikarz i działacz ZPB Andrzej Poczobut przebywają w więzieniu śledczym, obecnie w Żodzinie, które znane jest z bardzo trudnych warunków, w których przebywają więźniowie. 18 października są urodziny prezes ZPB.

Tak wiele osób chciałoby jej złożyć życzenia urodzinowe i wiele osób to zrobiło wysyłając listy i kartki z życzeniami do Andżeliki. Nie wiemy, czy wszystkie otrzyma, ale na pewno wie, jak wiele osób ją wspiera, w tym duchowo – modlitwą. W dniu urodzin pani prezes w różnych miejscowościach na Białorusi i za granicą modlono się o jej zdrowie i rychły powrót na wolność podczas dziękczynnych Mszy świętych.

W Warszawie odbyła się akcja solidarności z Andżeliką Borys, którą zorganizowały osoby, które zostały zmuszone do opuszczenia Białorusi. Przemawiała na niej m.in. Irena Biernacka, prezes oddziału w Lidzie, która dwa miesiące spędziła w więzieniu śledczym, w tym też w Żodzinie. Portal znadniemna.pl zorganizował także akcję – Kartka urodzinowa dla Andżeliki, na którą nadesłano sporo wspaniałych rysunków.

Przypomnijmy, że Andżelika Borys i Andrzej Poczobut są uznani za więźniów politycznych, jak również i wcześniej więzione działaczki ZPB Irena Biernacka i Maria Tiszkowska. Wszystkim liderom ZPB postawiono zarzut „podżegania do nienawiści na tle etnicznym” i „rehabilitacji nazizmu”, za co przewidziana jest kara od 5 do 12 lat więzienia.

Jaki jest stan ducha naszych kolegów? To pytanie, które najczęściej zadają nasi działacze, znajomi. Akurat hartu ducha im nie brakuje. Piszą o tym w listach do rodziny, kolegów, przyjaciół. W liście do znajomego, którego fragmenty cytowała rozgłośnia Radio Svaboda Andrzej Poczobut napisał, że „żadne akty łaski nie są mu potrzebne, nie będzie prosić o ułaskawienie”. Zaznaczył, że pisanie próśb o ułaskawienie „byłoby rzeczą niemoralną i niegodną pamięci bohaterów Armii Krajowej”. Również Andżelika Borys poinformowała, że nikomu nie dawała upoważnienia, aby w jej imieniu zwracać się do Łukaszenki o ułaskawienie. Chodzi o listy, które kierował do liderów ZPB Jurij Woskresienskij.

Od samego początku uwięzienia liderów ZPB polskie władze podejmują ogromne starania mające na celu doprowadzenie do bezwarunkowego uwolnienia Andżeliki Bo- rys i Andrzeja Poczobuta. Odbywa się to na różnych szczeblach władzy, rozpoczynając od prezydenta RP. Andrzej Duda rozmawiał na temat uwięzionych liderów ZPB m.in. z sekretarz generalną OBWE Helgą Schmid, Wysokim Komisarzem ds. Mniejszości Narodowych K. Abdrakhmanovem, sekretarz generalną Rady Europy M. Pejčinović Burić, przewodniczącą Rady Praw Człowieka M. Bachelet. Minister Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau sprawę uwięzionych Polaków podejmował na spotkaniach NATO i UE. Efektem tych działań było oświadczenie ws. prześladowania Polaków szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella.
Komisja Europejska wezwała białoruskie władze do natychmiastowego uwolnienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta.

Działania władz białoruskich potępiły Departament Stanu USA oraz wielu krajów. Represjonowanych Polaków wspierają organizacje polonijne z całego świata. Oświadczenia w tej sprawie wydały Rada Polonii Świata, Europejska Unia Wspólnot Polonijnych oraz wiele innych organizacji i stowarzyszeń polskich na całym świecie

Francuski ambasador opuszcza Mińsk

Nicolas de Bouilane de Lacoste, francuski ambasador na Białorusi wyjechał wczoraj z kraju swojej akredytacji po tym, jak białoruskie MSZ zażądało w zeszły poniedziałek, by uczynił to w przeciągu tygodnia, czyli do 18 października.

Oficjalnym powodem wydalenia najwyższego rangą przedstawiciela placówki dyplomatycznej w Mińsku było niedopełnienie przezeń formalności, jaką jest złożenie listów uwierzytelniających głowie państwa gospodarza.

Informację tę przekazała rzeczniczka ambasady: «Le ministère bélarusse des Affaires étrangères a demandé que l’ambassadeur parte avant le 18 octobre».

Nieoficjalnie jednak mówi się, że Nicolas de Lacoste został wydalony ponieważ przyjął wizytę pozarządowej organizacji „Mów prawdę”, w tym jednego z jej liderów, Andrieja Dmitriewa, który startował w zeszłorocznych wyborach prezydenckich.

Bezpośredni impuls stanowiła, zakończona również wczoraj, 3-dniowa wizyta Swietłany Tichanouskiej w Paryżu. Liderka białoruskiej opozycji była podejmowana przez ministra spraw zagranicznych RF – Jean-Ives le Driana.

Urodzony w 1934 r. Bouilane de Lacoste to doświadczony i wszechstronny dyplomata. Pełnił funkcję ambasadora m.in. w Laosie i Tunezji, a w latach 1967-1970, jak podaje francuska Wikipedia, p sekretarzem ambasady francuskiej w Polsce.

DSK

Zniszczono tablicę na pomniku powstańców w Pacewiczach

W 1933 roku, gdy w całej Polsce obchodzono 70. rocznicę powstania styczniowego, w Pacewiczach został uroczyście odsłonięty pomnik ku czci poległych dwunastu bohaterów, którzy zginęli w okolicy tej miejscowości.

Mieszkańcy Pacewicz pochowali ich na skraju lasu. Co roku w okre­sie międzywojennym, w dn. 3 maja, przed pomnikiem odbywały się uroczystości ku czci poległych powstańców 1863 roku.

Po wojnie pomnik został znisz­czony. We wrześniu 2011 roku dzięki zaangażowaniu Związku Polaków na Białorusi dokonano jego odnowienia. Został ułożo­ny kopiec z kamieni, na którym wzniesiono metalowy krzyż. Na kopcu umieszczono tablicę z na­pisem: „W hołdzie powstańcom 1863 roku Rodacy AD 2011”. Tak­że podniesiono i wmurowano wro­śniętą w ziemię oryginalną tablicę ze starego pomnika z ledwo czy­telnym napisem na niej: „Powstań­com 1863 roku bohaterom walk o niepodległość Ojczyzny pod Piaskami Bołochowem Wdzięczni rodacy 1933”.

Zniszczona tablica pamiątkowa w Pacewiczach

W 2019 roku nieznani sprawcy zniszczyli napis na tablicy pamiąt­kowej z 2011 roku. Niestety, w tym roku ta sprawa wróciła jak deja vu. Dokładnie w ten sam sposób, jak dwa lata temu, została zdewasto­wana tablica ustanowiona przez ZPB. Wygląda na to, że wandale przygotowali się wcześniej do swe­go haniebnego czynu, bo wyryty na tablicy napis najprawdopodob­niej zniszczono przy pomocy dłuta i młotka. Czy to ci sami sprawcy? Całkiem możliwe. Napotkany mieszkaniec powie­dział, że pomnik jest oddalony o dwa kilometry od wsi, więc nikt z mieszkańców nie widział, kto to uczynił. We wsi byłoby to niemożli­we. Powiedział także, że nikt z miej­scowych nie mógł tego zrobić.

„To nie po chrześcijańsku, bo jak moż­na zbezcześcić czyjąkolwiek mogi­łę. Tym bardziej, że tu jest miejsce upamiętnienia bohaterów, którzy zginęli o wolność Ojczyzny, czyli w świętej sprawie”. Dodał, że uważa ten czyn za barbarzyński. Żaden człowiek nie powinien postępować w ten sposób

Spotkanie z prezydentem USA

Joe Biden spotkał się w Waszyngtonie z liderką białoruskiej opozycji Swietłaną Cichanowską.

Po spotkaniu Biden oświadczył na portalu społecznościowym, że przyjęcie Cichanowskiej było dla niego zaszczytem. Prezydent USA zapewnił również, że Stany Zjednoczone stoją z narodem Białorusi w ich poszukiwaniach demokracji
i uniwersalnych praw człowieka.

Cichanowska oświadczyła, że Biden dał „potężny sygnał solidarności z milionami nieustraszonych Białorusinów, którzy pokojowo walczą o swoją wolność”. Dodała, że Białoruś jest na pierwszej linii bitwy między demokracją i autokracją.

9 sierpnia prezydent Joe Biden podpisał dekret wzmacniający sankcje wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki.