Dawniej w Zauszu kwitło życie towarzyskie, a nawet właścicieli w swojej siedzibie podejmowali osoby monarsze. Obecnie Zausze to mała wieś, która jest położona nad rzeką Uszą, lewym dopływem Niemna, stąd zapewne nazwa miejscowości. Leży w 10 km na zachód od Nieświeża.
Dojechawszy do Krutego Brzegu, oddalonym o 5 km od Zausza, nie wiedziałem w którą stronę ruszyć. W takim przypadku najlepiej zapytać u ludzi miejscowych, lecz spotkałem tylko mieszkańców, którzy przybyli tu z innego regionu i nic nie wiedzieli o miejscowości Zausze, która jest położona zaledwie parę kilometrów stąd. Kierując się własną intuicją po jakimś czasie bez problemu trafiłem do celu podróży.
Przygotowując się do wyprawy, sprawdziłem w mediach społecznościowych czy jest coś o Zauszu, czy tam w ogóle docierają miłośnicy rodzimej turystyki. Ku mojemu zdziwieniu było sporo fotografii. Nie przyjeżdżają, co prawda, specjalnie autokary z wycieczkowiczami, chociaż blisko jest Nieśwież, do którego tłumnie podążają turyści z całej Białorusi. Zdjęcia w Instagramie świadczą, że Zausze odwiedzają dość często amatorzy wędrówek rowerowych oraz miłośnicy historii i krajoznawcy.
Zausze wabi do siebie podróżników przede wszystkim swoją bogatą przeszłością ściśle związaną z rodem Radziwiłłów. Jak pisze Roman Aftanazy w drugim tomie „Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej”, w XVIII wieku miejscowe dobra wchodziły w skład ordynacji nieświeskiej. Stały się znane dzięki ślubowi zawartemu pomiędzy Ignacym Morawskim a Teofilą Konstancją Radziwiłłówną. Teofila była siostrą Karola Stanisława Radziwiłła „Panie Kochanku”, zaś jej małżonek jedynie oficerem w milicji nadwornej wszechwładnego możnowładcy. Jak doszło do tego, że książę Karol „Panie Kochanku”, pozwolił na podobny mezalians wydając siostrę za zwykłego szlachcica, pozostaje zagadką. Możliwe, że sprzyjała temu burza dziejowa – okres przed elekcją 1764 roku – kiedy to Morawski wyróżnił się wyjątkowym męstwem walcząc z przeciwnikami księcia. Nie trzeba zapominać, że mogła to być również miłość, chociaż tę okoliczność i to w rodzinach o takim statusie, najmniej brano pod uwagę w tamtych czasach. Jednak Teofila miała mocny charakter i dopięła swego. Wychodząc za mąż Teofila otrzymała Zausze od brata w dożywotnią dzierżawę. Solidne wsparcie ze strony Karola Stanisława pozwoliło Ignacemu Morawskiemu awansować na generała i utrzymywać dwór w Zauszu na wielkopańskiej stopie.
Dwór Morawskich wyglądał imponująco. Wokół paradnego kwadratowego gościńca z okrągłym gazonem znajdowało się kilka budynków gospodarczych: dwie oficyny, dwie stajnie, rymarnia, powozownia, lamus, również kaplica i altany. Za domem rozciągał się duży park w stylu staropolskim o powierzchni kilku hektarów, z dwiema alejami lipowymi schodzącymi do Uszy. W 1785 roku gościł tu nawet król Stanisław August Poniatowski. Zaś w 1818 r. w Zauszu podejmowano inną koronowaną osobę – cara Aleksandra I.
Po śmierci pani Morawskiej Zausze na długi czas przestało odgrywać jakąkolwiek rolę w życiu towarzyskim. Nowy okres rozkwi tu nastąpił dopiero w końcu XIX wieku, kiedy to Zausze zostało własnością rodziny Hartinghów, a dwór, choć na krótko, znowu stał się piękną siedzibą ziemiańską.
W okresie I wojny światowej dwór został splądrowany przez żołnierzy rosyjskich i niemieckich. Ci ostatni urządzili sobie w domie kino usunąwszy wewnętrzne ściany. W okresie międzywojennym dom w Zauszu już nie był zamieszkany pozostając w takim stanie aż do września 1939 roku.
W czasie II wojny światowej spłonęły wszystkie mieszkalne budynki. W okresie powojennym ocalałe tylko budynki gospodarcze, które były wykorzystywane przez miejscowy kołchoz. Jednak nadmierna eksploatacja doprowadziła je do fatalnego stanu. Tak na przykład ściany dziewiętnastowiecznego młyna wodnego, położonego nad Uszą, remontowano z użyciem współczesnej cegły. Po upadku kołchozu budynek młyna został opuszczony. Co dotyczy lodowni, wybudowanej z polnego kamienia, to po obwaleniu się dachu lodownia stała śmietnikiem.
W opłakanym stanie jest też kaplica zbudowana w stylu klasycystycznym. To właśnie jej budynek przypomina czasy, gdy właścicielami tych dóbr byli Morawscy.
W najlepszym stanie przetrwały dwa drewniane spichlerze. Jak świadczą wpisy oraz zdjęcia z Internetu są nadal wykorzystywane przez przedsiębiorstwo rolne „17 sientiabria”. Co prawda, podczas mojej wizyty nie było wokół żadnej żywej duszy, a nawet psia budka była pusta. Na drzwiach obu budynków jednak wisiały zamki.
Moim zdaniem, właśnie te spichlerze stanowią największą wartość historyczną na terenie byłego dworu, gdyż są to nieliczne ocalałe zabytki drewnianego budownictwa gospodarczego w naszym regionie. Po należytych pracach renowacyjnych mogłyby być wykorzystywane np. w gospodarstwie agroturystycznym.
Pierwszy spichlerz powstał jeszcze w połowie XIX wieku. Założono go na rzucie wydłużonego prostokąta. W centralnej części znajduje się wejście. Małe drzwi wykonano z modrzewia. Dach pierwotnie był nakryty gontem lub dranką, w okresie sowieckim zeszpecono go szyfrem azbestowym. Podobny typ spichlerza jest pozbawiony wszelkich prawie ozdobień, przyszedł na nasze ziemie najprawdopodobniej z krajów skandynawskich. Mniejszy spichlerz wzniesiono w latach międzywojennych. Został wykonany z sosny w konstrukcji zrębowej. Do wejścia prowadzi ganek wsparty na trzech drewnianych słupach. Zwracają na siebie uwagę oryginalne drzwi ozdobione deskami ułożonymi w geometryczny wzór.
Obecnie teren wokół kaplicy jest ogrodzony płotem, wewnątrz posprzątano i umieszczono obraz Matki Boskiej w miejscu ołtarza. Obok budynku są stosy nowej cegły. Wygląda na to, że będą prowadzone prace renowacyjne. Tablice ochronne na ścianach kaplicy, młyna i spichlerzy świadczą o tym, iż tym budowlom poszczęściło się otrzymać status zabytków historyczno-kulturalnych. Mają więc szansę na lepszą przyszłość.
Igor Karpowicz