Można bez trudu, także w Internecie, przeczytać krótkie zarysy losów nadniemeńskiego grodu Batorowego, natrafić na opisy wydarzeń szczególnie ważnych, biografie najznakomitszych grodnian.
Wciąż natomiast za mało wiemy o życiu codziennym w mieście, o jego kolorycie, problemach i problemikach.
No to zajrzyjmy do numerów „Gazety Grodzieńskiej”, niestety będącej mutacją, z jedną tylko – ostatnią – stroną redagowaną na miejscu i tu drukowaną. Za to specjalnie wybrałem rok 1932 i miesiąc kwiecień, by przenieść się w czasie dokładnie o 90 lat.
„Gazeta” była dziennikiem ilustrowanym, funkcję redaktora pełnił Tadeusz Korulski, postać o bogatym życiorysie, godna oddzielnej publikacji. Urodził się w 1896 r. w rodzinie o mocnych tradycjach patriotycznych. Porucznik Tadeusz był kawalerem Krzyża Niepodległości za walkę o niepodległość II RP w Legionach Polskich (2. pułk) i w 41. (suwalskim) pułku piechoty. Po wojnie 1920 r. zamieszkał w Grodnie, tu w latach 1923-1939 redagował również „Dziennik Kresowy”. W 1940 r. zdołał wydostać się z miasta, okupowanego przez Sowietów, i zamieszkał w Warszawie. T. Korulski, pseud. Turzyma (od zawołania herbowego), i dwóch jego synów kpr. Sławomir „Żegota” i kpr. pchor. Jerzy „Wacław” wzięli udział w powstaniu warszawskim. „Turzyma” po zakończeniu wojny przeniósł się z rodziną do Bydgoszczy, był represjonowany za działalność w mikołajczykowskim Polskim Stronnictwie Ludowym. Zmarł w 1970 r.
Redakcja „Gazety Grodzieńskiej” mieściła się przy ul. Dominikańskiej pod nr. 10 (tel. 226), niedaleko
od Polskiej Drukarni Kresowej (Dominikańska 41), gdzie czasopismo składano i powielano. Numer dziesięciostronicowy kosztował 10 gr, a w prenumeracie miesięcznej 3 zł. „Gazeta” sprzyjała ówczesnej władzy politycznej, informowała o posłach piłsudczykowskiego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, ale stroniła od natrętnej propagandy i wykazywała zajadłą wrogość jedynie wobec komunistów oraz Hitlera i jego zwolenników, zwłaszcza na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Czasopismo informowało szeroko o sensacjach i skandalach ze świata oraz całego kraju, podając krótsze na ogół wieści polityczne oraz społeczne. Na rozkładówce więcej było zdjęć, nęciły czytelników opowieści obyczajowe, literatura w odcinkach (Jak zdobyć serce i pieniądze), dowcipy, poradnik Józefa Gawędy. Nie zabrakło ogłoszeń, reklam i listów czytelników.
Rzucały się w oczy rozbudowane tytuły, pisane wielką czcionką. Szproty przeistoczyły się w bibułę komunistyczną. W sieci władz bezpieczeństwa wpadła grubsza ryba. Z tekstu wynikało, że policji udało się przejąć przesyłkę z Warszawy do Grodna, zawierającą 38 kg broszur i odezw komunistycznych. Oficjalnie zadeklarowano zawartość tej paki jako konserwy rybne. A w dn. 1 kwietnia 1932 roku ukazała się w „Gazecie” primaaprilisowa zapowiedź o wydaniu przez Józefa Jodkowskiego, dyrektora muzeum na Starym Zamku, dużej monografii miasta: Prawdy i baśnie o jelonku grodzieńskim. Przyznaję, że omawiane czasopismo bardzo aktywnie wspierało bezrobotnych i biednych, bo trwał przecież wielki kryzys gospodarczy. Redakcja nawoływała o wsłuchiwanie się w głosy cierpiących, żeby zrozumieć, ile jest nędzy w kraju. Szczególnie ubolewano nad losem zrozpaczonych matek niemogących zapewnić swym dzieciom wyżywienia, butów, ubrań, leków. Wytropiono nawet w Grodnie „zorganizowaną akcję” podrzucania niemowląt. Trudniła się tym stróżka domu przy ul. Mieszczańskiej 3 biorąc za usługę 5 zł. Przy podrzuconej 9-miesięcznej dziewczynce znaleziono kartkę z napisem „prawosławna Nina” (GG, nr 107).
Walka z kryzysem
Władze, instytucje miejskie oraz państwowe i wojsko, także mieszkańcy z dobrej woli oraz z tytułu obowiązkowych podatków i dopłat (m.in. za pobrany prąd elektryczny i wodę), świadczyli na rzecz bezrobotnych. Przodowała kadra wojskowa, na drugim miejscu uplasowali się urzędnicy, za nimi osoby zatrudnione w przemyśle i handlu, robotnicy, właściciele nieruchomości, przedstawiciele wolnych zawodów. Zebrane kwoty przekazywano pozbawionym pracy i żyjącym w nędzy w formie zasiłków pieniężnych oraz darów w naturze. Minionej jesieni i zimy wydano w Grodnie ponad 95 tys. obiadów dla chrześcijan oraz ponad 60 tys. dla Żydów, ponadto dożywiano uczniów (najmłodsi otrzymywali kubek mleka), rozdawano paczki na Boże Narodzenie i Wielkanoc, przekazywano bony na pomoc lekarską i talony na poszukiwanie pracy. Pamiętano o ofiarach poszkodowanych w wypadkach losowych. Opornych upominał Powiatowy Komitet ds. Bezrobocia, Rada Miejska („grodzieński Kapitol”) debatowała nad zmniejszaniem opłat dla kupców i rzemieślników, uaktywniły się cechy, dla bezrobotnych miano uruchomić pracy publiczne.
„Gazeta Grodzieńska” bardzo często informowała o akcjach charytatywnych. Najchętniej organizowano płatne wieczorki z tańcami i grą w karty (dancing-bridż), uatrakcyjniane deklamacjami, śpiewami i występami muzyków (Worotyński, artysta byłej opery carskiej). Zapraszano również na charytatywne wieczory literackie, na przykład poetkę z Wilna Eugenię Masiejewską oraz aktora i dyrektora miejscowego teatru Kazimierza Opalińskiego. Uzyskane dochody przeznaczano na wsparcie między innymi niezamożnych uczniów (także z Państwowego Seminarium Męskiego), przedszkoli i żłobków, inicjatyw oświatowych i kulturalnych. Odbył się nawet dancing na cele kulturalno-oświatowe wsi.
Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet zbierał środki na zakup Domu Dziecka w Druskiennikach, Stowarzyszenie Pań Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo opiekowało się 130 biednymi, a Rodzina Wojskowa przygotowywała letnie kolonie. Lokali na cele społeczne użyczały: wojsko (Oficerskie Kasyno Garnizonowe), szkoły, biblioteki, cukiernia „Europejska”. Wyróżniała się grodzieńska Polska Macierz Szkolna, która przewodziła i w zbiórkach na „Dar Narodowy 3 Maja”. „Biały Krzyż” zapowiedział wieczór w Kasynie Garnizonowym pod hasłem „Poradzimy z kryzysem”; panie zobowiązano do „najtańszego a zarazem najgustowniejszego stroju”. Bez rozgłosu, ale skutecznie wspierały biednych parafie i organizacje skupiające wiernych wszystkich wyznań. Redakcja zaś przypominała: „W niedoli i nieszczęściu pomagajmy sobie wzajemnie”.
Dobrze i źle o aktywności społecznej
Oprócz już wymienionych stowarzyszeń i organizacji, w kwietniu 1932 roku na łamach „Gazety Grodzieńskiej” swą aktywność potwierdziły jeszcze: orkiestra strażacka (koncerty), Koło Peowiaków (Polskiej Organizacji Wojskowej), Patronat Więzienny, Powiatowa Rada Łowiecka (obrona zwierzostanu), Przysposobienie Kobiet do Obrony Kraju, Towarzystwo Przyjaciół Literatury i Sztuki w Grodnie, Związek Strzelecki, Związek Harcerstwa Polskiego, kilka szkół. Wygłaszano odczyty (m.in. gen. Franciszek Kleeberg), obchodzono uroczystości, odbywały się spotkania poselskie. Informację z posiedzenia Towarzystwa im. Elizy Orzeszkowej opatrzono tytułem: Złote myśli Wielkiej Pisarki Nadniemeńskiej krzepić będą nasze serca. Trwały prace nad wydaniem tomu 1. listów autorki (zaplanowano ich 10) i na ten cel 15 osób zadeklarowało wnoszenie opłat po 10 zł przez 10 miesięcy; członkowska składka miesięczna wynosiła 50 gr. Obszerne sprawozdanie opublikował Komitet do spraw ogrodzenia i uporządkowania cmentarza Fary Grodzieńskiej. Od października 1931 r. zebrano 1326 zł, co pozwoliło na wymurowanie 190 m parkanu. Trwało podcinanie drzew, wytyczono nowe ścieżki, a stare ubijano żwirem. Postanowiono wezwać posiadaczy grobów do ich uporządkowania do dnia 1 czerwca. Po tym czasie wszystkie zniszczone krzyże i tablice miały być usunięte, a stare i zaniedbane mogiły zniwelowane.
Odniosłem wrażenie, że jak na okres wielkiego kryzysu ekonomicznego i skromną objętość strony GG aktywność społeczna wypadła zupełnie dobrze. A jednak w nr. 94 czasopisma ukazał się artykuł: W naszem życiu społecznem brak materiału palnego. – Grodno zdobyło sobie opinię miasta o wielkiej żywotności kulturalnej. Życie społeczne miało w sobie jakąś jędrność twórczą. Niejednokrotnie miasto nasze promieniowało przykładami kulturalnemi i patriotycznymi na całą Polskę. Były słowa, były i czyny. Był zapał, wyścig pracy i współzawodnictwo. Ledwo ktoś rzucił jakąś myśl czy hasło, a już zapalały się do czynu różne związki i stowarzyszenia. Łatwo się było porozumieć w kwestiach zasadniczych i ideowych. Dziś to wszystko jakoś „oklapło”. Autor przyznał, że były wyjątki, ale należało prosić, alarmować, popychać, na zebrania przychodziła 1/3 zaproszonych, walne zebrania nie dochodziły do skutku. „Dlaczego tak jest? Gdzie się podziało to ciepło życzliwości i optymizm twórczy, którym nacechowane było życie społeczne w Grodnie? Co się stało z naturą ludzką? (…) Dokądże my zajdziemy z tym ociężałym zniechęceniem do życia twórczego?”. Przypomnę – taką opinię wyrażono w 1932 roku.
Pochwała teatru. Kina i sport
Pracę zespołu teatru grodzieńskiego określono epitetem: zaszczytna. Taką opinię wyrażono i podczas posiedzenia Koła Miast Województwa Białostockiego z udziałem prezydenta Grodna Maurycego O’Brien de Lacy. Teatr w sezonie jesienno-zimowym dał poza Grodnem – jako objazdowy – 43 przedstawienia: 30 w Białymstoku, 7 w Sokółce, 3 w Suwałkach, 2 w Augustowie i jedno w Wołkowysku. Wynikł z tego deficyt w kwocie ponad 13 tys. zł, pokryty z gaż aktorskich (!). Po prostu kryzys zmniejszył liczbę widzów, nadal jednak chwalono zespół „za wysoki poziom repertuaru i pietyzm w opracowaniu poszczególnych sztuk pomimo ciężkich warunków materialnych”.
Podkreślano, że teatr grodzieński prezentował dobrze dobrane sztuki, a aktorzy spisywali się bez zarzutów. „Taki teatr wart jest poparcia nie tylko moralnego, ale i materialnego” (GG, nr 93). Teatr Miejski im. Elizy Orzeszkowej w Grodnie zapowiedział premierę „bardzo ciekawego i wiernego reportażu historycznego z ostatnich dni panowania Mikołaja II dwóch wybitnych pisarzy rosyjskich Aleksego Tołstoja i Pawła Szczegłowa pt. „Carowa i Rasputin”. Anonsowano również w kwietniu 1932 r. występy: Teatrzyku Międzyszkolnego (Piękna bajka dla grzecznych dzieci, bilety od 20 gr), Teatru Garnizonowego (rewia Precz z kryzysem) oraz zespołu Instytutu „Reduty” z Warszawy z głośną sztuką Sprawa Moniki.
Gorzej miały się kina, narzekające, że Magistrat „gnębi je niemiłosiernie” finansowo. Te zrzeszone w Powszechnym Towarzystwie Kinowym „Peteka” („Apollo, „Polonia”, „Palace”) płaciły podatek od widowisk wyższy o 50% niż w Białymstoku. A ponadto władze miejskie żądały dodatkowych opłat od szyldów, plakatów i fotosów. Chyba lepiej miało się kino dźwiękowe „Światowid” (Brygidzka 2), w którym można było obejrzeć „chlubę kinematografii polskiej „Cham” według E. Orzeszkowej.
Z początkiem wiosny ruszyły rozgrywki piłkarskie, w meczu inauguracyjnym drużyna KS Cresovia wygrała 4:1 z ŻKS Makabi. Popularnością cieszył się VIII doroczny bieg na przełaj o puchar m. Grodna na dystansie 5 km i „bieg kolarski” Hoża – Grodno (38 km). Niechlubny zaś rekord szybkości pobiła kartka pocztowa wysłana z Wilna w 1912 r. (co potwierdzał stempel na znaczku carskim za 3 kop.), która do Grodna dotarła po 20 latach. Wojskowy Wioślarski „Grodno” zamierzał urządzić po raz pierwszy zawody żeglarskie.
Ciekawostki i zdarzenia
W nr. 89 „Gazety Grodzieńskiej” ucieszył czytelników tytuł Czerwony dyktator na łożu śmierci. załączono zdjęcie leżącego na poduszce Józefa Stalina. Niestety, nadzieje się nie potwierdziły. Natomiast prawdziwy był tytuł artykułu w nr. 100: Humbug sowiecki. Litwinow o rozbrojeniu. Litwinow był wówczas ministrem spraw zagranicznych Rosji, a humbug wedle słownika, to „bardzo rozreklamowana sprawa, która po pewnym czasie okazuje się oszustwem”. Z poważnymi obawami obserwowano w połowie kwietnia raptowne podnoszenie się wód Niemna. Bezrobotni musieli umacniać wał, by nie osuwała się Góra Zamkowa. Tymczasem Urząd Pocztowy ulokował się nareszcie we własnym gmachu, czyli w zakupionym byłym domu Prumkina przy ul. Orzeszkowej. Ten fakt zmartwił jednak Bibliotekę Miejską, która musiała opuścić pomieszczenia zajmowane tam od szeregu lat. Z kolei w lokalu Państwowego Seminarium Żeńskiego przy ul. Orzeszkowej 22 zebrali się nauczyciele z miasta i powiatu, by radzić o uruchomieniu Państwowej Biblioteki Pedagogicznej w Grodnie. Dyskutowano również o rozwinięciu propagandy w celu wzmożenia ruchu turystycznego. Piękno ziemi grodzieńskiej wabi turystów, ale wciąż przyjeżdża ich tu za mało. „Rokrocznie o tem mówimy, wytykamy sobie błędy i na tem koniec”.
Ps. Jak się Państwo domyślacie z żalem opuściłem smaczne tytuły i szczegóły z kroniki towarzyskiej oraz kryminalnej, bo miejsca nie stało. A działo się, oj działo, przykładem Wilk na zamku (wpadł na podwórze za kurą)
Adam Czesław Dobroński